Ciemne strony z przeszlosci Szczecinka

Dyskusje historyczne na temat przedwojennego Neustettin.
Post Reply
User avatar
ziom
Posts: 1431
Joined: 11 Dec 2006, 19:29
Location: z dworca

Ciemne strony z przeszlosci Szczecinka

Post by ziom »

Okazuje sie, ze historia antysemityzmu jest o wiele starsza niz historia brunatnych Niemiec. Niestety nasze miasto, Neustettin, niechlubnie wpisalo sie w ta historie juz pod koniec XIX wieku.
http://213.76.131.206/prezentacja/2002/ ... ostki2.HTM
User avatar
bronx
Site Admin
Posts: 5469
Joined: 25 Feb 2005, 10:18
Location: Nstn in Pomm.
Contact:

Post by bronx »

Tak była to bardzo głośna sprawa o której wiadomość obeszła całe ówczesne Niemcy, powstało nawet opracowanie książkowe tego problemu i procesu jaki się odbył. Tytuł: Der Prozess um den Brand der Synagoge in Neustettin. Antisemitismus in Deutschland ausgangs des 19. Jahrhunderts. Mit einer Einführungsbibliographie und biobibliographischen Anmerkungen von Gerd Hoffmann
Kamil
Posts: 114
Joined: 14 Aug 2006, 14:17
Location: Gmina wiejska Szczecinek
Contact:

Post by Kamil »

Dla zainteresowanych - w Internecie:
artykuł Stephena CJ Nichollsa - The Burning of the Synagogue in Neustettin -
http://www.sussex.ac.uk/cgjs/1-2-10-2.html
O książce Gerda Hoffmanna: http://www.gehove.de/publikat/infosyn.html
Wzmianki o wydarzeniach w Szczecinku można też znaleźć w artykułach z niemieckiej prasy żydowskiej (wyszukaj hasło Neustettin): http://www.compactmemory.de
Pozdrowienia
Kamil
User avatar
jarekpi
Posts: 124
Joined: 12 Apr 2005, 23:55
Location: Szczecinek/Neustettin

Post by jarekpi »

O książce Gerda Hoffmanna, ale po polsku (na prawach cytatu):
„PROCES W SPRAWIE POŻARU SYNAGOGI W SZCZECINKU”
O KSIĄŻCE
„Ogień, Ogień, synagoga się pali!” Ta wiadomość roznosi się 18 lutego 1881 niczym rozprzestrzeniający się ogień w pomorskim małym miasteczku – Szczecinku. Nieszczęście ma miejsce w czasie, gdy w Niemczech swój rozkwit przeżywa antysemicka agitacja. Wrogie żydowskiej ludności partie rozprzestrzeniają hasła podburzające, które padają na podatny grunt szczególnie w niemieckich prowincjach wschodnich. Dopiero kilka dni przed nieszczęściem wystosował w Szczecinku nastawiony antysemicko berliński polityczny awanturnik Ernst Henrici jedną ze swoich przykrych oracji przeciw Żydom, tak że nienawiść sięga zenitu.
W ten nastrój wpada niczym iskra do beczki z prochem - pożar synagogi, emocje kipią. Rozgoryczona ludność żydowska obarcza winą o podpalenie chrześcijańskich fanatyków, chrześcijanie w odpowiedzi obwiniają swoich żydowskich współobywateli, jakoby ci byli winni podpalenia kościoła. Po tym jak urzędowe dochodzenia nie wykazały żadnych realnych podejrzeń sprawcy podpalenia, antysemicka część ludności Szczecinka postanowiła przez rozprzestrzenianie podejrzanych plotek udowodnić ludności żydowskiej, iż to ona sama przyczyniła się do podpalenia własnej synagogi. W październiku 1883 prokuratura wnosi w końcu skargę przeciwko 5 członkom szczecineckiego stowarzyszenia żydowskiego. Rozpoczyna się proces, wzbudzający wiele sensacji.
To wydarzenie, które w tamtym czasie rozgłaszane było przez prasę krajową i zagraniczną i które wywoływało wiele emocji, znaczy dużo więcej aniżeli pasjonująca historia kryminalna, której tajemnicze zakończenie czytelnik próbuje rozwiązać niczym krzyżówkę; jest tym, co informuje nas o wydarzeniach, a i również przekazuje interesujący wgląd w polityczne i społeczne stosunki Niemiec w końcu poprzedniego stulecia. Z przerażającą obrazowością zostaje nam postawiony przed oczami obraz, iż praktykowany antysemityzm w nazistowskich Niemczech w formie najradykalniejszej nie narodził się w czasie kryształowej nocy, lecz jego uzasadnienia można szukać min. także już długo przed tym wydarzeniem, w otwarcie praktykowanej i tolerowanej wśród społeczeństwa wrogości do ludności żydowskiej.
„Proces w sprawie pożaru synagogi w Szczecinku” ma różne aspekty: W historii mającej miejsce przed tym wydarzeniem nakreślone są w pierwszej kolejności początki ruchu antysemickiego w Cesarstwie Niemieckim końca XIX wieku, a następnie wydarzenia w regionie Szczecinka przed i po pożarze synagogi na podstawie współczesnych źródeł. Następuje odtworzenie właściwego postępowania sądowego, opierającego się na współczesnych raportach procesowych, które szły aż do sądu Rzeszy. W załączeniu zostaje w końcu przedstawiona pt.: ”Uwagi dot. bibliografii” droga życiowa i literackie dzieło trzech figur kluczowych tej historii, mianowicie dwóch znanych berlińskich obrońców sądowych: Ericha Sello i Hermanna Makowera, jak i duchowego prekursora wydarzeń, mających miejsce na Pomorzu – Ernsta Henrici. Zamykająca „Bibliografia literatury wprowadzającej do problemu antysemityzmu w Niemczech w końcu XIX wieku” oferuje nam dziś współczesnym głębokie studium złożonego i nieznanego fenomenu sprzed 100 lat.
329-stronicowa książka zaopatrzona jest ilustracjami, wydana przez wydawnictwo „Gerd Hoffmann Verlag Schifferstadt”. Strona tytułowa zaprojektowana została przez Schifferstadter Künstler Giuseppe Sinigoi. Wydanie, które ukazało się w księgarniach kosztuje 14,90 Euro.

SPIS TREŚCI
Początek historii 7-49
Początki ruchu antysemickiego w Cesarstwie Niemieckim 7-22
Pożar synagogi w Szczecinku i tego skutki 23-49
Proces 50-197
Rozprawa przed sądem przysięgłym w Koszalinie 50-105
Rozprawa rewizyjna przed sądem Rzeszy 106-114
Rozprawa przed sądem przysięgłym w Chojnicach 115-197
Wydarzenia zaszłe po tym 198-208
Spostrzeżenie końcowe – Erich Sello 209-246
Bibliografia – uwagi 247-305
Ernst Henrici 247-281
Hermann Makower 282-292
Erich Sello 293-305
Bibliografia do wyboru 306-314
Źródła i literatura 315-329

PRÓBKA CZYTELNICZA
Antysemicka agitacja znalazła wkrótce podatny grunt także poza Berlinem, głównie na północ od Menu, w Saksonii, północnej Hesji i niemieckich prowincjach Wschodnich. Eskalacja antysemickiej nienawiści i przemoc wtargnęła na prowincje, w których Förster, Henrici i inni wielcy i mniejsi demagodzy wg swojego upodobania nie omieszkują, żeby „prześladować i szczuć” i całkowicie świadomie siać wśród ludności nastrój pogromu. Przede wszystkim w zacofanych i rolniczych regionach na wschodzie Prus, szczególnie na Pomorzu, za antysemickimi hasłami, w myśl których wszyscy Żydzi są lichwiarzami i wykorzystują ludność. Pomorskie miasteczko Szczecinek uzyskało wątpliwą ważność jako punkt środkowy wrogi ludności żydowskiej. Duże części chrześcijańskiej ludności stały nieprzejednanie naprzeciwko żydowskim współobywatelom a uznani obywatele tego miejsca, byli dumni, iż są antysemitami.
Szczecinecka gazeta regionalna, „Norddeutsche Presse” nie opuściła żadnej okazji, by szerzyć wrogą ludności żydowskiej propagandę. Berliński tygodnik „Żydowska prasa” tak charakteryzował antysemicką kampanię: „Pod jednym względem Szczecinek jest ponad Berlinem, mianowicie w związku z nagonką na Żydów. Mniej więcej od roku ukazujący się tutaj nakład dzienny gazety „Norddeutsche Presse” jest okazją, by wywołać negatywne nastawienie w stosunku do ludności żydowskiej i nie ma takiego dnia, w którym nikt nie jest prześladowany. Temu, że właśnie tutaj kampania podburzająca, gdzie Wagener przeżywał swój rozkwit, znajduje podatny grunt, nikt chyba nie powinien się dziwić. Bardziej się Państwo zdziwicie, gdy usłyszycie, iż gazeta wydawana jest przez „Związek konserwatystów”, który się tu ukształtował przed jakimś czasem do percepcji konserwatywnych interesów i że prawdziwym redaktorem jest cesarski goniec imieniem Fischer. Wprawdzie inne nazwisko figuruje jako osoby odpowiedzialnej za funkcje redaktora; każde dziecko jednak tu wie, iż tym, który występuje jako odpowiedzialny za funkcję redaktora nie jest Michow, który jest osobą podstawioną i w redakcji jako redaktor przedstawia się Pan Fischer. Jest to okoliczność, która jest chyba znana gońcom a jednak przemilczana. Czy można to pojąć, iż wśród ludności szerzy się opinia, iż rząd nie ma nic do zarzucenia tym nagonkom?”
W początkach 1881 roku doniesiono ze Szczecinka: „Znany Dr Henrici upatrzył sobie Pomorze jako pole doświadczalne dla jego antysemickich oracji. W środku tego miesiąca tenże sam będzie wygłaszał agitujące odczyty skierowane przeciwko Żydom tutaj i w innych miejscach Pomorza. Ma on czas na to z tego względu, iż jak wiadomo stanowisko nauczyciela berlińskiego magistratu zostało mu wypowiedziane”.
Dnia 13 lutego 1881r., na zaproszenie nastawionego wrogo ludności żydowskiej właściciela odlewni żeliwa Paula Ehmke, Henrici wygłosił w Szczecinku w lokalu Krohnschen jedną ze swoich znanych oracji przeciwko Żydom. Szczecinecka „Norddeutsche Presse” opublikowała podsumowanie odczytu:...
„Do Bismarcka został wysłany z posiedzenia następujący telegram: Dzisiejsze liczne posiedzenie Niemców z miasta i okolic Szczecinka zadowolił fakt, iż Ew. Durchlaucht nie myślą o tym by ustąpić, co więcej chcą służyć ojczyźnie, jak długo obecny jest Ew. Durchlaucht, z zaufanymi przyjaciółmi i wielkim podziękowaniem i dostrzegając w obecnej polityce celnej i gospodarczej drogę ku ochronie i rozwoju narodowej pracy, wzmocnieniu i utrzymaniu niemieckiego gatunku i obyczaju. Odpowiedzią na to było pismo podziękowania do Ehmke’go, podpisane własnoręcznie przez samego Bismarcka”.
Następnego dnia 14 lutego 1881 r., Henrici wygłosił odczyt w sąsiedniej miejscowości przy wielkim aplauzie. Także stąd został wysłany telegram do Bismarcka, na który również w odpowiedzi nadeszło pismo podziękowania. Krótko potem, dnia 18 lutego 1881 r. synagoga szczecineckiej żydowskiej społeczności stanęła w płomieniach. To przyczyniło się do tego, iż antysemickie nastroje na Pomorzu sięgały zenitu.
Korespondent „Żydowskiej prasy” zrelacjonował wydarzenia w Szczecinku w ten sposób: „Z gazety dowiedzieli się Państwo o nieszczęściu, które dotknęło naszą społeczność, nasza synagoga stała się 18-ego bieżącego miesiąca pastwą płomieni. Pożar wybuchł przed południem, jednak nie było szans uratowania czegokolwiek, ponieważ na swoim miejscu nie było żadnych środków gaśniczych. 9 Zwojów Tory i wszystkie pozostałe utensylia synagogi się spaliły. Z tego względu, że ogień został podłożony haniebną ręką, już pierwsze przesłuchanie świadków wykazało, a także nieraz wysunięto przypuszczenia, iż to sprawcy nagonki Żydów są odpowiedzialni za to wydarzenie. Wyraz temu dał także miejscowy uznany chrześcijański lekarz w obecności rady przeciwko głównemu sprawcy nagonki jeszcze na miejscu pożaru. A i wydarzenia przed pożarem uprawniają do takich przypuszczeń. Dnia 13 lutego mianowicie Dr. Henrici wygłosił zwyczajnie jeden ze swoich odczytów. Gdy przypatrzycie się Państwo kwintesencji tych wszystkich okropności w zgromadzeniu antysemitów hal Rzeszy itd. będziecie Państwo mieli obraz takiego zgromadzenia. Nic nie brakuje, te same podejrzenia i te same podburzenia. Ewangelicki pastor, Prediger Radatz z Sitna (Hütten) sekundował mu w tym. Później na koniec śpiewano: „Niemcy, Niemcy ponad wszystko” – tout comme chez vous!
W innym dniu to samo zgromadzenie, te same odczyty w Okonku, sąsiednim małym miasteczku naszego okręgu. Tutaj ciągnęli przez miasto bohaterowie przy dźwiękach „Schmeißt ihn raus den Juden Itzig“. Przez cały tydzień panowała największa zaciekłość przeciwko żydowskim mieszkańcom miasta; nie można się było pokazać na ulicy, nie będąc jednocześnie zwyzywanym przez motłoch. W publicznych lokalach ludność pochodzenia żydowskiego była obrażana bez żadnego uzasadnienia. Ciche przerażenie zapanowało przez cały tydzień. Miejscowy żydowski lekarz powiedział mi jeszcze w czwartek wieczorem: „Nie wiem, niezmiernie źle mi z tego powodu, iż na każdym kroku czyha na nas coś okropnego”.
A w piątek kiedy wydarzyła się ta tragedia, gdy synagoga stała w płomieniach, wtedy można było zobaczyć między brutalnym, wykształconym i niewykształconym motłochem tylko śmiejące się twarze i od razu słychać było między nimi, że świątynię, którą Żydzi mieli w zwyczaju zwać synagogą podpalili oni sami. Miejscowa prasa nagonkowa jest oburzona z tego powodu, że ktoś się w ogóle waży, ze swoimi towarzyszami zrzucać na nich odpowiedzialność za ten haniebny czyn, i kiedy to przed zakończeniem dochodzenia faktycznie nie może być stwierdzone z pewnością, to tyle jest pewne, że takie zbrodnie na ich łamach proklamowane były jako wypowiedź Lutra. Między innymi rzekomymi wypowiedziami Lutra, „Norddeutsche Presse” cytuje dnia 30 listopada 1880 r. następujące słowa:...

RECENZJE
Książka ma duży i ważny wkład w zilustrowanie agresywnego antysemityzmu w 80-ych latach XIX wieku na Pomorzu... Książka poszerza bez wątpienia znajomość o bogato „wyszlifowanych” historiach pomorskich. Udostępnia dogłębny wgląd w mentalność ludności pomorskiego małego miasteczka Szczecinek, ze względu na jej stosunek do jej żydowskich współobywateli w końcu XIX wieku.
Martin Onnasch w: Baltische Studien N.F. Bd. 85 (=131). 1999, s. 146-147.
Gerd Hoffmann ilustruje szczegółowo początki ludowego ruchu antysemickiego w cesarstwie, w szczególności tajemnicze kariery Ernsta Henrici i opisuje, jak poprzez propagandę i wrogie wobec ludności żydowskiej nastroje, została stworzona atmosfera która umożliwiła takowy proces takiego rodzaju ... Autor stworzył na sposób niesamowity aktualną książkę. Ściskając za serce pokazał jak głęboko antysemityzm zakorzenił się przed polityczną legitymizacją w częściach niemieckiej ludności.
Margret Heitmann w: Zeitschrift für Ostmitteleuropa-Forschung Jg. 49. 2000, s. 609-610.
Gerd Hoffmann pokazuje w swojej książce pt. „Proces w sprawie pożaru synagogi w Szczecinku” inny sposób podejścia; Sprawia, że przed oczami czytelnika pojawia się w sposób szczegółowy życie codzienne i nastroje pomorskiej prowincji. Powstaje relacja z historii kryminalnej – i jeszcze coś więcej ...
Szczecinek ukazuje z jednej strony paradygmat małego typowego miasteczka w pruskiej prowincji, którego historia może obrazować historię „powszechnego” antysemityzmu w całych Niemczech, z drugiej strony Gerdowi Hoffmannowi udaje się zabieg, by nasze zainteresowanie pojedynczymi ludźmi, których życie zostało dramatycznie zmienione przez pożar synagogi, w trakcie czytania książki nie słabło. Ponieważ jest rada, która na własną rękę szuka dowodów winy przeciwko żydowskim oskarżonym, ale właściwie chce uchodzić za liberalną; ponieważ jest nauczyciel, który zmusza swoich uczniów do publicznych kłamstw; ponieważ są „godni zaufania” świadkowie, których kolektywny zapał myśliwski żąda zbyt wiele od samych prokuratorów; ponieważ są pomorskie pijaczyny, których awanturniczy antysemityzm prawie wydaje się śmieszny; ponieważ są starsze kobiety, które w sądzie ze swoimi opiniami i marzeniami troszczą się o śmiech; ponieważ są też ofiary: ojciec, który w dniu pożaru stracił dziecko; starszy mężczyzna, którego zdrowie jest całkowicie wycieńczone przez 14-godzinne rozprawy; rabin, który na okrągło próbuje zjednać sobie posłuch najprostszego ludu; nie mające w tym udziału żydowskie rodziny, których życie ogarnięte jest ciągłym strachem, prześladowane przez sąsiadów, z którymi dotąd żyli zgodnie.
„W pruskim okręgu rządowym Koszalin na Pomorzu niedaleko zachodniopomorskiej granicy leży miasto Szczecinek [...]”, ale przyznając z przygnębieniem nie tylko tam; Jasne zobrazowanie tej książki nie pozostawia czytelnikowi żadnego wyboru: to jest także jego historia. Zgubne szperanie po poszlakach, szeptanie po kątach i kręcenie przecząco głową, aluzje i plotki są nadal obecne w zachowaniach ludzi, kiedy chodzi o tych, którzy jako pogardzana mniejszość są tolerowani tylko przez większość. Ten tak precyzyjnie zobrazowany przez Gerda Hoffmanna „Antysemityzm prowincji” tworzy z pewnością powód do przyjmowania tego z obojętnością, dobrowolne uczestnictwo dużej części niemieckiej ludności w praktykowanym przez Adolfa Hitlera antysemityźmie 40 lat później. Pytanie, jak pospolicie ten zwyczajny antysemityzm wieku XIX był możliwy, jest zadawane zawsze na nowo i na nowo udziela się na nie odpowiedzi. Odpowiedzią jest jednak książka Gerda Hoffmanna...
Jezioro istnieje jeszcze, jak i wielu jest rzucających kamieniami, dlatego też książki takie jak ta Gerda Hoffmanna jest ważnym wkładem we wspomnienie.
Heide Eggert w: Zeitgeschichte Regional. Mitteilungen aus Mecklenburg-Vorpommern. Jg. 3. 1999 (H. 1), s. 113-114.

O AUTORZE
Gerd Hoffman urodził się 1950 r. w Ludwigshafen i mieszka od 1974r. w Schifferstadt. W Mannheim i Heidelberg studiował m.in. prawo. Od paru lat autor zajmuje się ze szczególną uwagą tworzeniem prawnych bibliografii. Od niego pochodzi uznana w kręgach zawodowych „Bibliografia niemieckiej bibliografii prawnej”, obszerne dzieło do badań prawnych dowodów w literaturze. „Bibliografia niemieckiej bibliografii prawnej” jak i „Proces w sprawie pożaru Synagogi w Szczecinku” zostały wydane przez wydawnictwo, należące do Hoffmanna „Gerd Hoffmann Verlag Schifferstadt”. Dalsze tytuły innych autorów ukazały się po tym w tym wydawnictwie, które stale jest zainteresowane godnymi uznania manuskryptami z zakresu prawa, bibliografią i tematami pokrewnymi..."
User avatar
jarekpi
Posts: 124
Joined: 12 Apr 2005, 23:55
Location: Szczecinek/Neustettin

Post by jarekpi »

Oryginał "Głos Pomorza" 2002 r.
Image
User avatar
jleszcze
Posts: 74
Joined: 20 Sep 2007, 15:43
Location: Warszawa
Contact:

Post by jleszcze »

Może ja też dorzucę coś do tematu losów społeczności Żydowskiej w Złocieńcu:

Synagoga i kirkut

W nieocenionej książce o historii Złocieńca Paula von Niessena wymieniono wszystkie budynki o przeznaczeniu religijnym, które były w mieście w 1933 roku: kościół Świętej Marii, kaplica baptystów i kościół Apostolski. Powstaje pytanie, dlaczego autor nie wymienił synagogi? Może to zwykłe przeoczenie, a może zamierzone pominięcie? Był rok 1933 i w kraju rządzili naziści. Nie było chyba łatwo napisać o synagodze.
W Złocieńcu mieszkała stosunkowo niewielka społeczność żydowska. Jej liczebność wzrosła po I wojnie światowej, kiedy dotarły tu rodziny żydowskie ze wschodu. Nowych przybyszy określano Ostjuden. Byli oni niewątpliwie nieco biedniejsi od starszych żydowskich obywateli miasta. Od średniowiecza żydowscy i niemieccy mieszkańcy koegzystowali zgodnie. Oczywiście, tak jak w całej Europie i tutaj zdarzały wybuchy niechęci skierowanej przeciwko Żydom. W średniowieczu tylko ludność żydowska miała prawo pożyczać pieniądze na procent, co przyczyniało się do poprawy jej bytu. To z kolei powodowało zawiść biedniejszych niemieckich mieszkańców pomorskich miast. W XIV wieku za zarazę, która wybuchła w Europie, obwiniano właśnie Żydów, co skończyło się prześladowaniami, rabunkiem i wypędzeniami. W 1510 roku oskarżono Żydów o zamordowanie chrześcijańskiego dziecka i kradzież monstrancji, wyganiając ich z obszaru Nowej Marchii. Po wpłaceniu wysokiej kaucji Żydzi mogli jednak powrócić. Jednakże już sześćdziesiąt lat później ponownie oskarżono ich o wywołanie wielkiej, trwającej cztery lata zarazy. Żydzi ponownie zostali wypędzeni . Wszystko to jednak były drobne incydenty w porównaniu z tym, co wydarzyło się w Niemczech w roku 1938 i później.
e0a4af3ff14ee4cb.jpg
(18.13 KiB) Downloaded 5728 times
Pierwszy budynek po lewej to salon ubraniowy Isidora Lewina

W 1852 w mieście odnotowano stu mieszkańców narodowości żydowskiej. W latach trzydziestych rodziny żydowskie zajmowały się głównie handlem tekstyliami. Złocienieckie fabryki włókiennicze potrzebowały wielu handlowców. Ponadto żydowscy obywatele miasta zajmowali się handlem bydłem i skórami, oferowali również usługi fotograficzne. Złocienieckie rodziny żydowskie to między innymi Stubingerowie, Jachtmannowie i Lewinowie. Przedstawiciel tej ostatniej rodziny był postacią wielce charakterystyczną w przedwojennym mieście. Lewin dzielnie walczył za Niemcy w pierwszej wojnie światowej, podczas walk stracił nogę. Nie uchroniło go to jednak przed prześladowaniami w czasach nazistowskich.
Już w roku 1933 członkowie SA wystawiali przed sklepami żydowskimi posterunki, żeby odpędzać klientów. Podobno jeszcze wtedy niemieckie gospodynie nie dały się tak łatwo odstraszyć i nadal chętnie odwiedzały te sklepy. Kulminacyjny punkt prześladowań to noc z 9 na 10 listopada 1938 roku. Wówczas w całych Niemczech doszło do „spontanicznych” wydarzeń określanych później jako noc kryształowa – Reichkristallnacht. Nazwa pochodzi od rozbijanych szyb w żydowskich sklepach.
Poniższy opis opieram na wspomnieniach Erwina Jolitza , który w uczciwy sposób zrelacjonował zdarzenia widziane oczyma małego chłopca. Tak jak we wszystkich miasteczkach powiatu, również w Złocieńcu w nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku członkowie SA rozpoczęli wybijanie szyb w domach i sklepach żydowskich. W demolowanych pomieszczeniach tłuczono naczynia i zrywano żyrandole. Policja nie reagowała. Warto wymienić za autorem wspomnień nazwiska najaktywniejszych złocienieckich SA-manów: Wilhelm Schulze, Walter Panchow i Paul Betchen.
Złocieniecka synagoga znajdowała się w pobliżu szkoły (Volksschule) przy ulicy Drechslerstrasse (dzisiaj ulica Generała Władysława Sikorskiego). Budynek synagogi znajdował się bezpośrednio za szkołą. Obecnie w tym miejscu biegnie ulica Targowa. Rankiem 10 listopada 1938 roku dzieci, jak co dzień, przyszły do szkoły, lecz lekcje nie zaczęły się normalnie. Nauczyciele wygłosili pogadanki dla swoich klas. Tłumaczyli dzieciom, jak złą rolę odgrywają Żydzi i jak udało im się opanować wszystkie kluczowe pozycje i stanowiska w bankach i handlu, przez co skutecznie szkodzą narodowi niemieckiemu. Następnie nauczyciele obszernie uzasadniali konieczność zajść, jakie miały miejsce poprzedniej nocy w Złocieńcu. W ten sposób dzieci zostały przygotowane do obserwacji zdarzenia, które nastąpiło później – zniszczenia synagogi. Najpierw zamierzano wysadzić tę świątynię, co też zapowiedziano uczniom. Dyżurni klasowi musieli pootwierać okna, żeby uchronić szyby przed podmuchem eksplozji. Jednak ostatecznie zdecydowano się zburzyć budowlę bez użycia materiałów wybuchowych. Kolumny nośne świątyni opasano łańcuchami i budynek zburzono za pomocą ciągnika. Jak wiele sąsiednich budynków, synagoga zbudowana była z tak zwanego muru pruskiego. Zaraz po jej zburzeniu wspomniany powyżej członek SA, Panchow, ukradł z gruzowiska belki drewniane i zwiózł je na ręcznym wózku do swojego obejścia .
aa12047bb12a5ecc.jpg
aa12047bb12a5ecc.jpg (31.53 KiB) Viewed 8826 times
Za szkołą widać dwa budynki, jeden z nich to synagoga

Dzisiaj nie odnajdziemy ani budynku synagogi, ani niemieckiej szkoły, która spłonęła w trakcie działań wojennych w 1945 roku.
Po wydarzeniach nocy kryształowej stopniowo znikali żydowscy mieszkańcy miasta. Ich los nie jest znany, ale można domyślać się najgorszego. Sklepy żydowskie zmieniły właścicieli. Jedynym śladem po żydowskiej społeczności pozostał mały cmentarz przy ulicy Brzozowej. Znajdował się on w pobliżu skrzyżowania z ulicą Gdyńską. Wcześniej cmentarz był oddalony od miasta i znajdował się w polu, ale po I wojnie światowej wybudowano domy optantów i Osiedle Pomorskie, więc cmentarz znalazł się na obrzeżach miasta. Był ogrodzony żelaznym płotem. Po zniknięciu żydowskich mieszkańców cmentarz był opuszczony, ale jego położenie na krańcu miasta uratowało go przed zniszczeniem. W pobliżu tego miejsca stał mały sklepik, który prowadzony był również po wojnie, już przez polskich mieszkańców. W polskim Złocieńcu cmentarza nie otoczono opieką i został całkowicie zniszczony. W chwili obecnej na jego miejscu znajduje się skład materiałów budowlanych.
Wydawałoby się, że dzisiaj po cmentarzyku nie został najmniejszy ślad. Okazuje się jednak, że Złocieniec przypadkowo zachował pamiątkę, która znajduje się na drugim końcu miasta. Kilkanaście lat po wojnie zdewastowany cmentarzyk nadal istniał, rosły tam ozdobne krzewy, ale płyty nagrobkowe leżały porozrzucane w nieładzie. Większość tych płyt wykonana była z piaskowca. Wkrótce stały się one przedmiotem pożądania okolicznej ludności. Wielu robotników pobliskich cegielni pochodziło z wiejskich obszarów województwa kieleckiego. Na wsi kieleckiej w domostwach ustawiano tak zwane toczydła, które służyły do ostrzenia narzędzi domowych. Głównym elementem toczydła był krąg wykonany z piaskowca. Krąg ten poruszany był korbą i osadzony nad korytem z wodą. Kobiety przed wyjściem w pole ostrzyły na toczydłach haczki. Jeden z robotników z cegielni przywiózł do swojego warsztatu płytę z nagrobka i próbował zrobić z tego toczydło. Niestety, płyta pękła. Jednak kolejna płyta pozwoliła się znakomicie uformować w krąg toczydła. Przerażona żona robotnika próbowała wytłumaczyć, że tak postępować nie można. Jednak robotnik stwierdził, że zmarłym będzie tylko lżej leżeć bez tych kamieni. Niestety, w nocy żona zobaczyła, że w okna domostwa stuka przeraźliwie blada postać kobiety o kruczoczarnych włosach. Po chwili okazało się, że był to tylko sen. Toczydło pozostawało w domowym warsztacie do śmierci robotnika w 1968 roku. Później zabrał je do swojego obejścia przy ulicy Tkackiej inny robotnik z cegielni. Po wielu latach porządki w obejściu robił wnuk nieżyjącego już robotnika z Tkackiej. Zauważył dziwny krąg z jakimś częściowo zatartym napisem. Stwierdził, że kamień ma niewątpliwe walory ozdobne i oparł go o drzewo owocowe. Kamień stał tam do grudnia 2006 i stanowił jedyną w Złocieńcu pamiątkę po cmentarzu żydowskim. Napis na nagrobku jest tylko częściowo możliwy do odczytania: Hier ruht sterbliche Huelle des… – Tu spoczywa śmiertelne ciało…
9ea7bcde327b51e0.jpg
9ea7bcde327b51e0.jpg (67.37 KiB) Viewed 8782 times
Płyta nagrobkowa – toczydło.

Historię toczydła-nagrobka opisałem w 2006 w Pojezierzu Drawskim i Tygodniku Pojezierza Drawskiego. Sprawa ostatniej pamiątki po żydowskim cmentarzu poruszyła panią prezes Stowarzyszenia Pojezierza Drawskiego EURO-REGION 2000 – Lucynę Jabłońską. To właśnie dzięki jej staraniom właścicielka posesji przy ulicy Tkackiej zdecydowała się przekazać toczydło do złocienieckiego muzeum organizowanego w starym spichlerzu przy ulicy Piłsudskiego. Pamiątka znalazła godne miejsce i może ją obejrzeć każdy mieszkaniec Złocieńca i turysta zwiedzający miasteczko.
be77336cf2b34b72.jpg
be77336cf2b34b72.jpg (73.99 KiB) Viewed 8739 times
Toczydło w spichlerzu. Fot. L. Jabłońska
http://www.leszczelowski.pl" onclick="window.open(this.href);return false;
Post Reply