Heinz Voellner, "Die Schlacht um Danzig 1945",

Tematy o okolicach Szczecinka oraz innych pomorskich miastach.
Post Reply
GIZIO

Heinz Voellner, "Die Schlacht um Danzig 1945",

Post by GIZIO »

Jest to cykl artykułów Heinza Voellnera, które w latach 80-tych ukazywały się w czasopiśmie "Unser Danzig".A,które zamieścił Kaźik na PFE.A przetłumaczył Zodiak.


Walki na Pomorzu w 1945 według Heinza Voellnera.

Heinz Voellner
„Bitwa o Gdańsk 1945”

O ile mi wiadomo, działania wojenne, które doprowadziły do zajęcia Gdańska przez Rosjan z końcem marca 1945r., do tej pory przedstawiane były jedynie wyrywkowo w odniesieniu do niektórych obszarów lub sumarycznie. Chciałbym podjąć próbę przedstawienia bardziej wyczerpującego przeglądu tych wydarzeń z uwzględnieniem szczegółów. W odniesieniu do tych ostatnich opierać się będę na relacjach uczestników walk oraz wspomnieniach gdańszczan, którzy w tym czasie przebywali w mieście i opisali te wydarzenia. Tego rodzaju wspomnienia w ostatnich latach niejednokrotnie publikowane były na łamach „Naszego Gdańska”.

Silnym bodźcem, który skłonił mnie do zajęcia się tematem ostatnich tygodni i dni Prus Zachodnich i Gdańska, była chęć wyjaśnienia samemu sobie przebiegu operacji z lutego i marca 1945r. Niektóre informacje, jakie usłyszałem lub przeczytałem w ciągu trzydziestu lat, wydawały mi się niejasne, lub nawet sprzeczne, jak np. niektóre dane z ostatnich dni katastrofy, czy też odpowiedź na pytanie, czy miasto samo się jeszcze broniło, czy miały jeszcze w samym mieście miejsce walki jak np. w Elblągu, Malborku, Grudziądzu, Gdyni czy też Królewcu. Szukałem również wyjaśnienia, dlaczego atak Armii Czerwonej na Gdańsk nastąpił tak stosunkowo szybko oraz dlaczego linia obrony wokół miasta została ostatecznie tak nagle przerwana. Przecież pozycje obronne były wszędzie długo przygotowywane?

Należałoby zacząć od pozycji wyjściowej dla późniejszego odcięcia i zdobycia Gdańska. Wojska 2 Frontu Białoruskiego pod wodzą marszałka Rokossowskiego, które przystąpiły do ataku 14 stycznia 1945r. ze swoich dwóch przyczółków w okolicy Pułtuska nad Narwią, całkowicie rozgromiły wojska 2 Armii niemieckiej pod dowództwem generała Weissa i w ciągu 10 dni ich czołówki pancerne osiągnęły linię Wisły między Elblągiem a Bydgoszczą. W dniu 28 stycznia w rękach niemieckich pozostawały już tylko Elbląg, Malbork, Grudziądz i Toruń, położone na zachód od Wisły części Prus Zachodnich oddzielone od Prus Wschodnich przez rosyjski klin sięgający do Elbląga.

Wojska 1 Frontu Białoruskiego dowodzone przez marszałka Żukowa, które zajmowały dwa przyczółki na południe od Warszawy, od momentu rozpoczęcia ataku i przełamania w dniu 14 stycznia w ciągu 14 dni bezprecedensową falą pancerną dotarły na zachodzie do Odry w okolicach Frankfurtu, a na północy przekroczyły linię Noteci. Ich dalsze przedzieranie się w głąb Pomorza zostało na początku lutego z trudem powstrzymane na linii Schwedt-Choszczno -Wałcz -Debrzno –Świecie. Na początku lutego w rękach niemieckich znajdowały się zatem Pomorze na zachód od Gdańska, na południe dawny polski korytarz sięgający prawie do linii Debrzno-Świecie, a na wschodzie wąski przesmyk do Królewca przez Mierzeję Wiślaną. Na wschód od Wisły trzymały się już tylko Elbląg, Malbork i Grudziądz.

Na obszarze tym wojska pobitej ale nie rozgromionej 2 Armii broniły terenu między Wisłą a linią Słupsk-Debrzno. Warunki naturalne sprzyjały obronie tego terenu. Jego wschodnią granicę stanowił leżący w dużej części poniżej poziomu morza obszar ujścia Wisły ze swoimi licznymi ciekami wodnymi, zbiornikami wody i rowami melioracyjnymi, który można było zatopić poprzez przerwanie wałów – co też później uczyniono – oraz szeroka delta Wisły ze swoimi stromymi brzegami, nad którymi leżały miasta Tczew, Gniew, Nowe i Świecie; na południu pomiędzy Świeciem a Chojnicami rozciągały się Bory Tucholskie, około 50 km obszar leśny, który bardzo utrudniał zmasowany atak pancerny. Dodatkową obronę zapewniały liczne jeziora znajdujące się na tym terenie. Duże szanse na skuteczną obronę zapewniało również znajdujące się na zachód od Pomorza Pojezierze Kaszubskie ze swoimi podłużnie ułożonymi, rozciągającymi się najczęściej z północy na południe jeziorami, licznymi przewężeniami, lasami i mało przejrzysta, podzielona licznymi dolinami okolica.

Dla celów zaopatrzeniowych, po utraceniu połączenia lądowego ze Szczecinem, do dyspozycji pozostawały porty w Gdańsku i Gdyni, jako że niemiecka marynarka posiadała dominację na Morzu Bałtyckim. Cztery główne linie kolejowe rozchodziły się z tych portów w formie wachlarza w głąb obszaru obrony, uzupełniając się i łącząc przez liczne odcinki boczne. Sieć kolejowa odgrywała również ważną rolę z uwagi na niedobór paliwa. Również sieć drogowa dostosowana była do bazy zaopatrzeniowej Gdańsk-Gdynia – całość uwarunkowań terenowych stanowiła zatem sprzyjającą sytuację wyjściową.

Ale co pozostawało do dyspozycji jeżeli chodzi o obronę tego dosyć rozległego obszaru? Początkowo były to jedynie pobite i strasznie zdziesiątkowane dywizje 2 Armii. Oddziały te były wyczerpane, zrezygnowane, rozgoryczone, nie dysponowały ciężką bronią, nie wspominając o wsparciu przez wojska lotnicze. Później zostały wprawdzie przerzucone z Kurlandii i z Zachodu prawie nienaruszone dywizje, jednakże mająca kluczowe znaczenie możliwość przemieszczania się, w przeciwieństwie do atakujących Sowietów, była mocno ograniczona w związku z dającym się powszechnie we znaki pod koniec wojny brakiem paliwa. Sowieci posiadali miażdżącą przewagę w ilości ludzi i materiałów, mogli stale zmieniać punkty ciężkości natarcia, obchodzić miejscowy opór, poszerzać punkty przebicia poprzez szybkie przerzucanie posiłków i potrafili wykorzystać swoją przewagę.

Dochodziła jeszcze najczęściej zbyt późno przeprowadzana ewakuacja ludności cywilnej i jej ucieczka, których skutkiem były całkowicie zablokowane drogi, co w znacznym stopniu utrudniało operacje niemieckich oddziałów. Nierzadko z tego właśnie względu ważne obszary obrony nie mogły we właściwym czasie zostać zajęte i obsadzone.

Rosjanom udało się też, przy pomocy „grup antyfaszystowskich” składających się z niemieckich jeńców, doprowadzić do zasiania na froncie niemieckim paniki i zamieszania, jak relacjonuje major Lew Kopelew, przywódca takiej właśnie grupy propagandowej. W ten właśnie sposób jego grupa doprowadziła do złożenia broni przez niemiecki regiment w Grudziądzu, zaraz po tym skapitulował garnizon twierdzy. Nie odgrywały one jednak decydującej roli, podobnie jak polskie grupy partyzantów w Borach Tucholskich.

Wśród przerzuconych z końcem stycznia dywizji, których zadaniem było wzmocnienie mocno osłabionego frontu 2 Armii, znajdowały się: 31 32 i 227 dywizja piechoty i 4 dywizja pancerna, sprawdzone w boju dywizje z Kurlandii. 4 dywizja pancerna i 227 dywizja piechoty stały się głównymi podporami walki obronnej 2 Armii na froncie południowym. Początkowo był to najbardziej zagrożony front. Składał się on na początku ze słabego oddziału zwiadowczego, który stanowiły pozbierane naprędce, niezdolne do walki jednostki.


Walki obronne w Borach Tucholskich i po ich obu stronach
Po zdobyciu Bydgoszczy w dniu 27 stycznia Sowieci uzyskali możliwość doprowadzenia do załamania frontu Wisły poprzez atak z boku. W dniu 1.2. rozpoczęli oni atak na północ przy użyciu piechoty i sił pancernych, którego celem było zajście frontu od tyłu i odcięcie walczącej w okolicach Grudziądza na wschód od rzeki niemieckiej 83 dywizji piechoty. W pierwszych dniach lutego udało im się dokonać przebicia po zachodniej stronie do Świecia, przebicie to sięgało aż do miejscowości Osie, leżącej przy drodze do Starogardu Gdańskiego.

W celu wzmocnienia zagrożonego frontu stacjonujące w Starogardzie Gdańskim dowództwo 2 Armii przerzuciło na ten odcinek 4 dywizję pancerną oraz 227 dywizję piechoty. Obydwie dywizje, pomimo wyzwisk (głupcy, przedłużający wojnę) ze strony wycofujących się jednostek, na które napotykały podczas marszu na front południowy, pozostawały niezłomne w swej woli walki. Przybyła jako pierwsza 4 dywizja pancerna operowała od 26.1. na 75 km odcinku frontu od Świecia do Sępólna Krajeńskiego; 227 dywizja piechoty, która wcześniej doprowadziła do stabilizacji frontu Wisły między Tczewem a miejscowością Nowe, mogła zająć pozycje na południowym krańcu Borów Tucholskich, na zachód od Osi dopiero 4.2.

4 dywizja pancerna przy użyciu wszystkich dostępnych sił – a były to jedynie dwie słabe brygady pancerne bez zapasów paliwa i amunicji – wyprowadziła w okolicach Osi w dniach 1 i 2 lutego boczne uderzenie w kierunku sowieckiego klina. Niemieckie czołgi uderzyły jeszcze raz, zdobyły obszar na wschód i zdołały go utrzymać do 6. Dołączyła do niej część przedzierających się z Torunia 31 i 73 dywizji piechoty, później jednak musiały znowu wycofywać się przed nacierającymi Rosjanami.

10 lutego Rosjanie przystąpili do ataku na 227 dywizję piechoty łączącą się zachodzie z 4 dywizją pancerną, które zdołały utrzymać się na swoich pozycjach przez dwa dni, a potem z powodu braku amunicji zostały zepchnięte kilka kilometrów dalej. Nowa główna linia walk przebiegała teraz podobnie do Napoleonstraße, która prowadziła z Tucholi do miejscowości Nowe przez Osie. Sytuacja stawała się katastrofalna. I tak np. 1 batalion 33 pułku grenadierów pancernych 4 dywizji pancernej w dniu 11.2. liczył sobie dwanaście osób, których zadaniem było utrzymanie odcina frontu o długości 12 km. Utrzymanie nieprzerwanej linii obrony było w związku z tym niemożliwe.

Kolejnym celem ataku Sowietów była Tuchola, w której znajdował się tak ważny dla niemieckiego zaopatrzenia dworzec kolejowy. Bitwa o Tucholę trwała od 11 do 14 lutego. Obrona miała charakter punktowy, między tymi punktami stopniowo przebijały się rosyjskie czołgi, tak że ostatecznie w nocy z 14 na 15 lutego miasto musiało zostać opuszczone. Zdołano jednak przeszkodzić rosyjskiemu atakowi na północ oraz znacznie spowolnić przesuwanie się Armii Czerwonej. Sama 4 dywizja pancerna podczas walk o Tucholę zdołała odstrzelić 99 czołgów wroga.

Nadzieja na rychłą zmianę sytuacji politycznej i militarnej kazała dywizjom frontu południowego przez cały luty zażarcie walczyć o każdy skrawek lasu i pasmo wzniesień. W dniu 16.2. sytuacja 227 dywizji piechoty stała się bardzo napięta, gdyż skończyły się jej zapasy paliwa i amunicji. Co kilka dni front musiał się przemieszczać. Jeżeli jedna dywizja zdołała się utrzymywać, a sąsiadująca z nią wycofywała się, to również ta utrzymująca się zmuszona była do przesuwania linii frontu, aby uniknąć otoczenia i odcięcia. Ze względu na zanikającą wolę walki odzyskanie raz utraconych obszarów było raczej niemożliwe. Chojnice były bronione przez 4 oddział 4 dywizji pancernej do dnia 18 lutego, w końcowej fazie uzyskał on wsparcie 7 dywizji pancernej, która brała wcześniej udział w obronie Elbląga; po utraceniu Elbląga w dniu 11.2. i rozpoczęciu się odwilży, która uniemożliwiała rosyjski atak pancerny na Żuławy, dywizja ta mogła zostać skierowana na front południowy.

Natarcie Rosjan na południu nie słabło. Sowieci posuwali się na północ przez Bory Tucholskie wprawdzie wolno, aczkolwiek nieprzerwanie. W dniu 20 lutego niemiecka linia obrony przebiegała po obydwu stronach Czerska wzdłuż Czarnej Wody na wschodzie do Lubichowa i dalej przez Skórcz do nowego punktu oparcia w Gniewie. Tutaj, nad Wisłą, po ciężkich walkach stracone zostały Świecie (13.2.) i Nowe (18.2.). Grudziądz, który od 16.2. po zburzeniu mostu na Wiśle został całkowicie otoczony i odcięty zdołał ze swoją słabą obsadą, wspartą jeszcze w dniu 16.2. przez 83 dywizję piechoty, utrzymać twierdzę do dnia 5 marca.

Między 20 a 24.2. ataki wyprowadzane na wschód i zachód od Czerska przez linię kolejową w kierunku północy mogły został odparte z dzięki kontratakom 4 dywizji pancernej. Dywizja ta, po otrzymaniu w dniu 18.2. nowych czołgów typu „Panther”, które były w stanie rozbijać radzieckie czołgi ciężkie (Stalin), została teraz uruchomiona jako przeciwuderzeniowa rezerwa armii. Włączyła się ona do walk ze swoimi grupami bojowymi na odcinku od Chojnic do Starogardu Gdańskiego i stanowiła regularne wsparcie wahającego się frontu, bez żadnych szans na chwilę wytchnienia.

W dniu 25 lutego rozgoryczone już siły obronne przeniosły się na południe od Starogardu Gdańskiego i na północ od Czerska. Aby powstrzymać radziecki atak na Starogard Gdański, szczególnie zaciekle walczono o Lubichów i Skórcz. Obydwie miejscowości, położone około 15km na południe od Starogardu Gdańskiego przy ważnych liniach kolejowych oraz głównych szlakach komunikacyjnych, zdobyte zostały dopiero po kilkudniowych walkach.

Odcięcie niemieckich oddziałów pancernych
Przez całą drugą połowę lutego pozostali w mieście gdańszczanie z rosnącym niepokojem śledzili docierające do nich informacje Wehrmachtu o niemal codziennych zaciekłych walkach toczących się w Borach Tucholskich. Nie przypuszczali oni wówczas, że katastrofa dotrze do miasta od strony zachodu, a nie jak można się było spodziewać od południa.

W dniu 4 marca 4 dywizja pancerna z godziny na godzinę otrzymała zaskakujący rozkaz opuszczenia terenu na północ od Czerska, na którym operowała, i przedostania się do oddalonego o 50 km Bytowa. Miała ona tam wesprzeć działania 32 dywizji piechoty, mające na celu przywrócenie linii frontu do dawnego stanu.

Co się wydarzyło? Dlaczego tak dobrze uzbrojona od końca lutego 4 dywizja pancerna została wycofana z linii frontu południowego, na którym toczyły się ciężkie walki i w wielkim pośpiechu przerzucona na zachód, na Pomorze?

Nastąpiło dramatyczne pogorszenie się sytuacji: w ostatnich dniach lutego na Pomorzu Rosjanie przebili cienką linię frontu między Miastkiem a Bobolicami, co umożliwiło szybkie posuwanie się naprzód początkowo bardzo wąskiego, jednak stopniowo coraz bardziej rozbudowującego się na boki klina pancernego zmierzającego przez Pomorze na północ do wybrzeży Morza Bałtyckiego. Jedna z jego części odbiła na wschód i od tyłu zagrażała całej znajdującej się na terenie Prus Zachodnich 2 Armii. Front obrony 32 dywizji piechoty pod Tuchomiem, 12km na południowy zachód od Bytowa, atakowany przez przeważające wojska radzieckie, zdołał uchronić się przed całkowitym załamaniem dzięki włączeniu się w dniu 5.3. regimentu pancernego 4 dywizji pancernej.
Ruchy wsteczne dawały się również zauważyć w przypadku dywizji sąsiadujących na zachodzie.

Jako że w tym czasie czołówki radzieckich klinów pancernych dotarły do wybrzeża w okolicach Koszalina, nie napotykając na żaden skoordynowany opór – między Bytowem a wybrzeżem znajdowała się tylko jedna jedyna dywizja, 215 dywizja piechoty z nielicznymi pojazdami pancernymi, 2 Armia została całkowicie odcięta. W dniu 5 lub 6 marca dowództwo armii postanowiło wycofać się w okolice Wejherowa – Kartuz i zorganizować główną linię oporu przebiegającą za Jeziorem Żarnowieckim przez Wejherowo i Kartuzy do Tczewa i utrzymywać ją tak długo jak tylko się dało, aby zdążyć możliwie dużo ludzi ewakuować drogą morską. Z tego powodu 6 marca opancerzona grupa bojowa 4 dywizji pancernej została w Bytowie załadowana do transportów kolejowych z rozkazem zajęcia nowych pozycji w okolicach Wejherowa.

Transport dotarł wczesnym rankiem 7 marca, ale jedynie do Dąbrówki, 20 km na północ od Bytowa: okazało się, że Rosjanie już tutaj byli. I tutaj kolejna hiobowa wieść, pilny radiotelegram, który dotarł do rozładowanych przed Dąbrówką oddziałów pancernych: „Nowe położenie. Sowieckie czołgi w natarciu na Kartuzy. Jak najszybciej do Kartuz w celu powstrzymania ataku!”

I tak 7 marca grupa bojowa maszerowała przez wolne jeszcze od wroga główne drogi przez Sierakowice na wschód w kierunku Kartuz, napotykając po drodze na ogólny chaos zdezorientowanych uciekinierów. Jedni próbowali się przedostać do Słupska, inni z powrotem do Kartuz, jeszcze inni nadciągali od strony północy, a inni od strony południa. Droga ucieczki przez Pomorze na zachód została zablokowana, od tej chwili jedyną szansę ucieczki dawały już tylko Gdynia i Gdańsk – o ile oczywiście udało się do nich przedostać, ponieważ w międzyczasie Rosjanie zdołali kilkoma głębokimi klinami przebić jako tako utrzymujący się w okresie od 23 lutego do 6 marca front południowy. Front południowy przebiegał teraz od Gniewu na zachód do Wdzydz w Borach Tucholskich na południe od Kościerzyny. Najbardziej głęboki i niebezpieczny klin przebił niemiecki front w nocy z 6 na 7 marca w okolicach miejscowości Polaszki na wschód od Wdzydz. Przerwana została również następna linia frontu przebiegająca za łańcuchem jezior na południowy wschód od Kościerzyny – najprawdopodobniej podczas działań związanych z zajmowaniem pozycji. Rosyjskie czołgi nieprzerwanie parły na północ i po południu 7 marca dotarły do Egiertowa, a wieczorem do Dzierżążna i Przyjaźni w okolicach Żukowa. Dwie ostatnie miejscowości położone były już na wschód od Kartuz, między Kartuzami a Gdańskiem! Cel był jasny: odciąć i otoczyć znajdujące się jeszcze na obszarze Kościerzyna-Bytów-Kartuzy niemieckie oddziały, 227 i 32 dywizji piechoty oraz 7 dywizji pancernej. 8 marca Rosjanie byli już w Żukowie i Przodkowie i tym samym blokowali bezpośrednią drogę do Gdańska i Gdyni, a 10 marca również z Kielna i Chwaszczyna. Celem ich ataku nie były Kartuzy, miasto zostało pozostawione z boku! Dlatego też pozostawało jeszcze w rękach niemieckich do wieczora 11 marca.

8 marca stało się jasne, że Kartuzy stoją na straconej pozycji, a zbudowanie nowej linii frontu przebiegającej od Wejherowa przez Kartuzy do Tczewa nie jest możliwe. Oddziały zwiadowcze 4 dywizji pancernej, które dotarły do Kartuz 8.3. – większość pojazdów zmechanizowanych z powodu braku paliwa została unieruchomiona na zachód od Kartuz w okolicach miejscowości Mojusz – próbowały wprawdzie powstrzymać marsz Rosjan na wschód od miasta poprzez wyprowadzenie kontrataku. Atak przeprowadzony rankiem 8.3. z okolic Szymbarka w kierunku Połęczyna zatrzymany został w okolicach Kapelowej Huty i Chielshütte. Rosjanie byli już tutaj zdecydowanie zbyt silni. Drugi atak wyprowadzony przed południem w dniu 8.3 przy użyciu resztek benzyny doprowadził do przejściowego odebrania Rosjanom Dzierżążna; oraz odbicia z zaskoczenia Żukowa przez pluton opancerzonego oddziału zwiadowczego. Sukces ten umożliwił przynajmniej 2 Armii zbudowanie nowej linii frontu obronnego między Żukowem a Leźnem, która zdołała się tam utrzymać do 18 marca.

W dniu 9 marca do Kartuz dotarła również 227 dywizja piechoty. Front utrzymywany przez nią jeszcze 3.3. na południe od Wdzydz, musiał 7.3. wycofać się w rejony obszaru leśnego położonego na południe od Kościerzyny. Jednak nie mógł on pozostać również tutaj ze względu na przerwanie lewego skrzydła obrony w nocy 7.3. Zagrożenie okrążenia i odcięcia było zbyt duże i dlatego w dniu 8 marca o godz. 16 otrzymała ona rozkaz natychmiastowego przeniesienia do Kartuz. Ostatnie kolumny 227 dywizji pancernej opuściły Kościerzynę 8 marca o godz. 21 i udały się okrężną drogą przez Stężycę i Borucino na zachód od jez. Raduńskiego do Kartuz – bezpośrednia droga przez Kłobuczyno i Egiertowo była już zajęta - maszerując nocą w zamieci śnieżnej.

4 dywizja pancerna wspólnie z 227 dywizją piechoty, która dotarła do Kartuz przez pojazdami pancernymi, jako że te z powodu braku paliwa zostały unieruchomione na trasie, oraz regimentem pancernym 7 dywizji pancernej i częścią 73 dywizji piechoty zamierzała teraz wyprowadzić przeciwuderzenie na głównej drodze przez Żukowo do Gdańska. Ich atak w dniu 9.3. odniósł jednak tylko częściowy sukces. Przebicie do Żukowa nie powiodło się. Było już za późno.

Teraz pozostawała już tylko nadzieja na szybkie odmaszerowanie dywizji w kierunku północno-zachodnim, co umożliwiłoby dotarcie szerokim łukiem przez Sianowo i Łebno do Szemudu, aby następnie stamtąd jakoś przedostać się do Gdyni. Do natychmiastowego wymarszu była jednak gotowa tylko 227 dywizja piechoty. Miała ona szczęście, ponieważ 10.3. droga przez Kielno do Bojana nie była jeszcze zajęta przez wroga. Teren wokół Bojana, jako część nowej linii frontu wokół Gdyni i Gdańska został osiągnięty i obsadzony 11 marca. Przez okres jednego tygodnia stanowił on centrum sił obrony, po jego stracie Sowietom udało się przebić do morza między Gdynią a Sopotem i tym samym rozdzielić 2 armię.

Natomiast większość pojazdów pancernych jeszcze 10 marca z rana pozostawała unieruchomiona z powodu pustych zbiorników paliwa na drodze z Bytowa do Kartuz. Rosjanie coraz bardziej zacieśniali krąg od strony zachodniej! Pozostające w Kartuzach jednostki 4 dywizji pancernej otrzymały teraz rozkaz odwrotu drogą prowadzącą przez Kartuzy-Kobysewo-Wilanowo-Łebno-Szemud-Kamień-Koleczkowo, gdyż jedynie ona dawała nadzieję na wydostanie się z tego kotła. Miały one przenieść się w okolice Koleczkowa.

10 marca o 5 rano zmotoryzowane części oddziałów pojawiły się na trasie między Łebnem a Kamieniem, o 17.15 pierwsze pojazdy pancerne dotarły do Szemudu, 21 z nich musiało jednak zostać pozostawione między Łebnem a Szemudem.

Drogą radiową dywizja nadawała komunikat z nowej pozycji bojowej w Łężycach: „Wróg w Kielnie!” Jednak jeszcze 11.3. większość pojazdów pancernych była jeszcze unieruchomiona, pojazdy pancerne dwóch dywizji pancernych 2 Armii stały unieruchomione z dala od linii frontu w lasach między Kartuzami a Szemudem! Sytuacja była rozpaczliwa – i tutaj wydarzył się cud. Dwie ciężarówki załadowane kanistrami z benzyną wyruszyły z Gdyni i zdołały przedrzeć się przez lasy do unieruchomionych w okolicy Kobysewa pojazdów. Dzięki pełnej poświecenia obronie Szemudu przez czołgi 4 dywizji pancernej pod dowództwem Hauptmanna Lange oraz benzynie, która 12 marca dotarła również do Szemudu, do południa 13 marca udało się zatankować pozostałe pojazdy pancerne. 13 marca o godz. 12.20 przekroczyły one niemiecką linię obrony w okolicy Koleczkowa.

Udało im się wydostać z tego kotła dosłownie w ostatnim momencie – chwilę potem sowieckie oddziały pancerne szturmem zaatakowały Koleczkowo od strony północno-zachodniej i doprowadziły do zamknięcia się kleszczy. 8)
Post Reply