bronx wrote:PS. Wieść gminna niesie, że ostatnimi czasy Dalbet nabył zabytkowy spichlerz nad Niezdobną od Słowianki. Ja nie wiem może jestem przewrażliwiony już, ale Dalbet zbyt pozytywnie z zabytkami się nie kojarzy (wieża wodociągowa, jajaczarnia na Kochanowskiego, dom jednorodzinny na Kamińskiego) mam nadzieję, że tam eksperymentów nie będzie i że zadziałają wszelkie zapisy konserwatorskie.
Slowianka majac problemy finansowe oddala spichlerz Dalbetowi w rozliczeniu za postawienie hali podukcyjnej/magazynu na Harcerskiej.
Logo powstało 15 minut przed wydrukowaniem plansz więc tym się nie ma co martwić. Martwi raczej wizja leja po bombie w tej okolicy przez wiele lat bo jakie są szanse, że będzie tętnić życiem coś takiego skoro inne takie cosie w środku miasta (Gryf, Strażacka) stoją puste od lat? Krótki spacer z wykorzystaniem GGL street view też rodzi wątpliwości- centrum handlowe niewidoczne z żadnej strony. Nie powino się nazywać Wieża tylko Czarna Dziura-wiadomo, że jest ale nikt nie widział. Co więcej jest to wymarzona cecha architektury mieszkaniowej-ja widzę wszystkich, a mnie nikt, ale Pan Dalbet woli, jak się wydaje, dołączyć do miliarda indywidualistów i postawić "centrum handlowe". Jak się do tego wszystkiego doda kłopotliwą (uwaga eufemizm) obsługę komunikacyjną tego miejsca i działkę miejską z zabytkiem tkwiącą w środku jak świeczka w torcie (bez dojazdu za to z parasolami w gratisie od Pana Dalbeta) to już całkiem akademicka robi się ta dyskusja.
Także wydaje mi się, że ten projekt ma niewiele sensu, ale to w końcu prywatne pieniądze przedsiębiorcy i jak chce, niech ryzykuje. Jego cyrk, jego małpy, przynajmniej nie wyciąga ręki po publiczną kasę na mniej lub bardziej świetlane wizje. Chce tylko - albo aż - aby miasto umożliwiło mu realizację pomysłu. Abstrahując do wielu kwestii (szans powodzenia biznesu, czy też "ozdobienia" okolic wieży) muszę wspomnieć, że do tej pory ratusz raczej od ręki i na po poduszkach przyklepywał zmiany w planie zagospodarowania zgłaszane dość masowo ostatnimi laty (plac Kamińskiego, błonia przy ulicy Cieślaka pod market i McDonalda, kolejka gondolowa na Mysią Wyspę, wyburzenia za dawną remizą, czy teraz przebudowa Manhattanu i ośrodek piłkarski na Świątkach). Chcąc więc być konsekwentnym, teraz też powinna iść na rękę inwestorowi. Bo wychodzi, że ktoś arbitralnie decyduje co jest słuszne, a co nie.
Tak na marginesie, okolice wieży wodociągowej i Lipowej to dziś syf, kiła i mogiła. Polecam wycieczkę, niekoniecznie google view, wrażenia niezapomniane. Gdyby ktoś zechciał to ogarnąć, dlaczego nie?
Oczywiście w grę chodzi też opcja, że właściciel chce przepchnąć zmianę, aby podnieść wartość działki i ją sprzedać (już widzę kolejkę chętnych), ale to też nic złego. Miasto pobierze opłatę adiacencką od wzrostu wartości działki i też zarobi swoje. Słowem, nie ma co się specjalnie pastwić nad projektem.
No niekoniecznie, bo pominąłeś jeszcze jedną możliwość: projekt padnie w trakcie. Na fotce stan trwający od ok. 15 lat w środku Warszawy: https://maps.google.pl/maps?q=ch+arkady ... .8,,0,0.95
Chociaz faktycznie Lipowej niewiele już zaszkodzi. No może jeszcze konserwator zabytków wpisując nieopatrznie jej zabudowę do rejestru- wtedy będziemy już skazani na ten syf do końca świata.
robot humano wrote:No niekoniecznie, bo pominąłeś jeszcze jedną możliwość: projekt padnie w trakcie. Na fotce stan trwający od ok. 15 lat w środku Warszawy: https://maps.google.pl/maps?q=ch+arkady ... .8,,0,0.95
Chociaz faktycznie Lipowej niewiele już zaszkodzi. No może jeszcze konserwator zabytków wpisując nieopatrznie jej zabudowę do rejestru- wtedy będziemy już skazani na ten syf do końca świata.
Ha, co ja widzę? Warszawski most Poniatowskiego a pod nim słynne centrum handlowe. Ciekawy przypadek, bo zdaje się że w sprawę zamieszany był pewien szczecinecki przedsiębiorca stawiający pewien obiekt sportowy w naszym mieście, chodziło o jakieś kredyty, słyszałem i historie tak barwne, że nadające się na scenariusz filmowy.
Sądząc po aktywności konserwatora nie mogę wykluczyć, że Lipową wpisze do rejestru jako dobro kultury folwarcznej ewentualnie będą w Szczecinku kręcić piąta część "Chłopów"
Prawie się wychowałem na Lipowej, no może na skraju, bo my z Żukowej ale i Wirkusa w piątki w ogonku staliśmy po gorący chleb, a na górce wodociągowej kolega prawie oko stracił, gdy to strzała z łuku trafiła. Pamiętam i wykopki przez cmentarz żydowski, którędy ciągnęli bodajże ciepłociąg do powstającego przy Wodociągowej osiedla. Kości walały się po całej dzielnicy, nawet koło ratusza widziałem. A kumpel - metalowiec - zabrał do domu czaszkę znalezioną w wykopie i schował w szafie. Miał jednak takiego pietra, że na drugi dzień odniósł na miejsce.
Tak jest! Przyjemniej było kojarzyć ulicę z owadem żukiem niż z "Marszałom Żukowom" nawet w stalinowskim okresie naszych dziejów powojennych. Pewnie dlatego wszyscy mówili "na Żukowej" !
Izydor Węcławowicz
[Verum].... nuli enim nisi audiituro dicendum est.
Lucii Annaei Senecae
Prawdę....należy mówić tylko temu, kto chce jej słuchać. L. A. Seneka
Pamiętam jak na wykładzie inauguracyjnym na US prof. Homa (Homa do doma - krzyczeliśmy pod rekoratem) podawał przykład "na Żukowej" jako jakąś nowomowę na Ziemiach Wyzyskanych, gościa zresztą wkrótce usunięto z uczelni jako relikt PRL. A Lipowa miejscem niebezpiecznym była. O łuku wspomniałem. Inny kolega rzucał pędzlem z ostrą końcówką w starej farbie olejnej i w krzakach trafił w głowę dziewczynkę, Boże jak ona wyglądała, jak wyszła stamtąd zalana krwią... W zimie z kolei zjeżdżaliśmy na sankach na zboczu od dzisiejszej Wodociągowej i drapiąc się pod górę inny kolega dostał kijkiem od narty od gościa idącego z przodu i stracił pół jedynki. Tak, to były czasy. Dziś rodzice za rączkę dzieciaki trzymają do matury przynajmniej
the press wrote:Prawie się wychowałem na Lipowej, no może na skraju, bo my z Żukowej ale i Wirkusa w piątki w ogonku staliśmy po gorący chleb, a na górce wodociągowej kolega prawie oko stracił, gdy to strzała z łuku trafiła. Pamiętam i wykopki przez cmentarz żydowski, którędy ciągnęli bodajże ciepłociąg do powstającego przy Wodociągowej osiedla. Kości walały się po całej dzielnicy, nawet koło ratusza widziałem. A kumpel - metalowiec - zabrał do domu czaszkę znalezioną w wykopie i schował w szafie. Miał jednak takiego pietra, że na drugi dzień odniósł na miejsce.
oooo...pamiętam wykopy na żydowskim cmentarzu doskonale,czaszki,kości walały sie wszędzie,znajdywalismy tam wszelakie drobiazgi,metalowe elementy,szkła cegły itp.kolega znalazł kilkanascie ostróg a ja ruski bagnet tulejowy pytanko-co sie stało z macebami?nazisci nie wszystkie rozwalili,kolo kapliczki w krzakach stało kilka jeszcze pod koniec lat 80