Szczecinek.org

Wykładowca Kazimierz Kania był wówczas chyba dyrektorem którejś ze szczecineckich szkół średnich, której?

A jakie tam było życie polityczne? Zapewniam, że w archiwach zalega mnóstwo ciekawych dokumentów na ten temat, ilustrujących różne epoki PRL, zwłaszcza czasy stalinowskie i lata 1956-70 - w tym tak ciekawe wątki, jak walka z Kościołem czy szczecineckie echa różnych peerelowskich przełomów. No i rze...

boguslaw88 wrote:W Muzeum w Szczecinku można kupić dwa tomy dziejów Szczecinka, świetnie opracowane

Niestety niemal całkowicie pomija się tam życie polityczne w okresie powojennym. To bardzo poważny mankament.

Zaliczyłem Szkołę Ćwiczeń (jako pierwszoklasista). Obecna siedziba muzeum. Wchodziło się wyłącznie od strony podwórza.

Z kronikarskiego obowiązku dodam, że grudki karbidu wrzucane do (znajdujących się wówczas w każdej szkolnej ławce) kałamarzy powodowały po podpaleniu zamianę tychże w nastrojowe lampiony. Atrament z kolei tracił swoją barwę i nie nadawał się do pisania, co przed zaplanowaną klasówką miało istotne z...

robot humano wrote: do ul. Żukowej

Tak właśnie odmieniało się nazwę tej ulicy

Przydałaby się bardzo analogiczna książka o Szczecinku
http://ipn.gov.pl/publikacje/ksiazki/zy ... h-19451990" onclick="window.open(this.href);return false;
(spis treści można otworzyć jako PDF)

Już minął ten wieczór...

Również dostałem, też dzisiaj. Mniej zdjęć ze Szczecinka niż zwykle. Boję się o przyszłość tego projektu.

Czy coś wiadomo, co będzie dalej z "Mein Neustettiner Land"? W wydawanie tego periodyku angażował się chyba głównie śp. Siegfried Raddatz...

Żarty żartami, ale czegoś takiego jak "język pomorski" po prostu nie ma.

język pomorski?

Ta ulica (oraz Koenigstrasse) była w niemieckim Szczwcinku najbardziej reprezentacyjna. Zresztą właściwie to jedna arteria, przedzielona obecnym placem Wolności.

bronx wrote: Budynek postanowiono dostosować do potrzeb osób poruszających się na wózkach, no i słusznie

Nie zgadzam się fundamentalnie. Ten prawny zapis jest koszmarem. Osoby na wózkach to ułamek procenta, trwałe oszpecanie budynków w imię tego, aby można było do środka wjechać na wózku, to jakiś obłęd.

Niedaleko od tego miejsca rozładowywaliśmy w czasach gierkowskich wagony. Można było nieźle zarobić, choć robota mordercza (węgiel, zwłaszcza to, co zleciało na tory po otwarciu burt...).